Abstrakt:
Często spotykany dziś paradygmat nauki, proweniencji zasadniczo pozytywistycznej, w dużej mierze nie trudni się opisem kwalifikacji moralnych tego, kto zajmuje się nauką. Prawomocność procedur naukowych w żaden sposób nie prowokuje do stawiania pytań z dziedziny moralności. Dlatego być może nieco obco brzmią dla pozytywistycznego ucha napotykane już u Ojców Kościoła, niejako w pierwszych podręcznikach hermeneutyki biblijnej, wezwania do harmonii między intelektem a właściwie usposobioną duszą, między rzetelnością pracy badawczej a nieskazitelnością moralną, w ostatecznym rozrachunku przynaglenia do życia cnotliwego, do świętości intelektu.